Encyklopedia Bionicle
Advertisement
Encyklopedia Bionicle
Takanuva's Blog

Blog Takanuvy to opowiadanie, które upubliczniono na BIONICLE.com w 2008 roku. Opisywało wydarzenia od pojawienia się Takanuvy w Karda Nui aż do czasu po przebudzeniu Mata Nui.

Wpisy

1 lipca

Nazywam się Takanuva, Toa Światła. Przez ostatni - dzień? miesiąc? rok? - podróżowałem przez inne wymiary, poszukując drogi do Karda Nui. Zostałem wysłany w podróż przez Zakon Mata Nui z niezwykle ważną informacją, które muszę przekazać Toa Nuva. Niestety, maska, której moc wyrzuciła mnie w przestrzeń pomiędzy wymiarami była uszkodzona, więc moja wycieczka nie należała do najłatwiejszych. Mam nadzieję, że następnym przystankiem będzie już mój własny wszechświat.

3 lipca

Widzę światło na horyzoncie. Po trzech błędnych światach, mogę tylko marzyć, że tym razem to Karda Nui. Walcząc z prądami przestrzeni międzywymiarowymi, docieram do celu. To portal prowadzący do kolejnej rzeczywistości. Desperacko w niego nurkuję. Już po drugiej stronie, ląduję twardo na małej wysepce błota. Wokół mnie znajdują się mętna woda i dziwne rośliny. Znalazłem Karda Nui, rdzeń wszechświata, czy może to kolejny obcy świat?

7 lipca

Jestem na bagnie, otacza mnie mgła. Zauważam płetwę lub mackę przecinającą powierzchnię zabłoconej wody, ale w okolicy nie ma zbyt wielu Rahi. Czy jestem tu, gdzie powinienem? Używając moje nowej mocy latania, wznoszę się w powietrze (rezultat wirusa Makuta, pod którego wpływ dostałem się w [[Alternatywny Wszechświat Imperium Toa]|alternatywnym wszechświecie]]). To wtedy ją zauważam - Toa Wody atakowaną przez blado-białe, kościste monstrum. Nie wiem czy to Gali, czy też nie, ale potrafię rozpoznać Toa w niebezpieczeństwie. Zobaczmy, czy mogę rzucić na tę sprawę trochę światła z mojej Lancy Mocy!

10 lipca

Wybuch światła oderwał uwagę potwora od Toa i skierował ją na mnie. Spodziewałem się, że zaatakuje, krzyknie, albo zrobi coś równie nieprzyjemnego. Zamiast tego, na jego twarzy pojawił się... smutek lub nawet rezygnacja. Jakby stwór wiedział, że ja, lub ktoś podobny do mnie, nadejdzie, ale z całych sił miał nadzieję, że to nie nastąpi. Nagle, potwór zapadł się pod błoto i zniknął. Gdziekolwiek jestem... to bardzo dziwne miejsce.

14 lipca

Podlatuję do dopiero wstającej Toa. Zbliżając się zauważam, że pomimo różnic w jej wyglądzie, to Gali. I, że pomimo różnic w moim własnym wyglądzie, ona również mnie rozpoznała.

- Wszystko w porządku?

- Co ty tutaj robisz? - spytała. Powiedziałem jej, że to była bardzo, bardzo długa historia i, że nie mamy na nią teraz czasu. Musieliśmy znaleźć innych - musieli dowiedzieć się, jakie grozi im niebezpieczeństwo!

17 lipca

Gali spojrzała na mnie, jakby widziała mnie pierwszy raz.

- Co ci się stało? Twoja zbroja... twoja maska... i czy mi się zdaje, czy ty urosłeś?

Wiedziałem o ciemniejszym wyglądzie pancerza i maski, był to efekt uboczny ataku Pijawek Cienia na Metru Nui. Ale że urosłem? Najwyraźniej tak, choć nie miałem pojęcia dlaczego. Co to znaczyło? Czy to się zatrzyma, czy nadal będę rosnąć? Turaga mógłby znać odpowiedź, ale żadnego nie było w pobliżu. Chyba będę musiał przekonać się o tym na własnej skórze.

21 lipca

Gali chciała już wyruszyć na poszukiwania innych Toa Nuva, ale ja czułem, że musiałem coś najpierw zrobić. Położyłem na błotnistej ziemi zegar słoneczny, który ootrzymałem od Zakonu Mata Nui. Poświeciłem na niego, a cień wskazał na wschód.

- Dobra, czyli tędy.

Gali spojrzała na mnie zdezorientowana.

- Czy to zegar, który Lewa odzyskał z wyspy Mata Nui? Dlaczego był taki mały? I co wskazuje?

Przynajmniej na te pytania mogłem odpowiedzieć.

24 lipca

- Wiesz już o Zakonie Mata Nui - powiedziałem do Gali. - Powiedzieli mi, że wiesz. Zmniejszyli zegar słoneczny i dali go mnie. Gdy rzucę na niego promień światła, wskazuje miejsce, w którym należy obudzić Wielkiego Ducha.

Gali spojrzała na mnie, jakby wyrosły mi dwie dodatkowe głowy... w co, zważywszy na sytuację, mógłbym uwierzyć. Już miała mnie zapytać, czy aby na pewno dobrze się czuję, gdy oboje dostrzegliśmy pomarańczową poświatę na wschodzie. Szybko się zbliżała i moja ciemna strona kazała mi przygotować się na atak. Coraz trudniej było mi oprzeć się tym impulsom, które w tym wypadku mogły mieć rację. Jakby nie było, nie znałem żadnych pomarańczowych Toa...

28 lipca

Byłem gotowy na wszystko, pomarańczowa postać zbliżyła się do nas, lecąc z nieprawdopodobną prędkością. Jednak Gali spokojnie patrzyła na przybysza. Położyła rękę na moim ramieniu, dając sygnał, że wszystko w porządku. Okazało się, że był to Pohatu, chociaż nie wyglądał jak Toa Kamienia, którego pamiętałem. Otaksował mnie wzrokiem i stwierdził:

- Nie mogę powiedzieć, że podoba mi się ta zmiana koloru.

- I kto to mówi - odpowiedziałem. - Jesteś pomarańczowy.

- Tak, ale mi z nim do twarzy. - Uśmiechnął się Pohatu.

31 lipca

Pohatu, Gali i ja lecieliśmy na wschód, w kierunku gdzie mogli być pozostali Toa. Podczas drogi opowiedzieli mi o ostatnich wydarzeniach - ich przybyciu do Karda Nui, odkryciu obecności Makuta i ujawnieniu, że ci zmieniali Matoran Światła w Matoran Cienia. To ostatnie wzbudziło we mnie odrazę. Już wiedziałem, że w przeszłości musiałem być Matoraninem Światła, jednak te wspomnienia były zablokowane. Prawdopodobnie pracowałem razem z niektórymi Matoranami, którzy padli ofiarami Makuta. Mogli być nawet moimi dobrymi przyjaciółmi. Przysięgam, że choćby nie wiem co - nawet jeśli oznaczało by to Mata Nuiego pozostawionego we śnie, nawet jeśli miałbym przypłacić to życiem - Dopilnuję by zobaczyć wyleczonych Matoran.

4 sierpnia

Lecieliśmy zaledwie od kilku minut, gdy Gali spostrzegła coś na dole. Chwilę później, ja również. Pół tuzina wysokich, przeszło dwumetrowych owadów latających nad powierzchnią bagna. Każdy miał cztery ręce zwieńczone paskudnymi żądłami.

- Co to? - spytałem.

- Słyszałem, że noszą miano Niazesk - odpowiedział Pohatu. - Drobne pupile Makuta, które jakoś zmieniły się w te duże szkodniki, na które patrzysz. Lepiej trzymać się od nich z daleka, bo...

Przerwało mu wściekłe bzyczenie. Niazeski zauważyły nas i ruszyły w naszym kierunku.

7 sierpnia

- Nie mamy na to czasu - warknął Pohatu. Użył swojej mocy by cisnąć w nadlatujące Niazeski kamiennymi głazami, ale stworom udało się uniknąć pocisków. Gali zdjęła jednego wybuchem wody, ale pozostałe zbliżały się za szybko. Domyślałem się, że kontakt z ich żądłami nie będzie przyjemny. Opuściłem moją lancę, by użyć na nich mocy Światła... ale potem pomyślałem, co, jeśli to nie wystarczy? Jeśli Światło nie będzie dość potężne? Co, jeśli jeden lub dwa Rahi przedostaną się i skrzywdzą Pohatu lub Gali? Podjąłem decyzję... i uniosłem prawą rękę, by wezwać moc Cienia.

11 sierpnia

Wyzwoliłem podmuch czystej ciemności w nadlatujące Niazeski. Atak był porównywalny z uderzeniem w solidną ścianę. Rahi zawirowały i spadły do bagna. Obróciłem się ku Gali i Pohatu, spodziewając się gratulacji. Zamiast tego, w ich oczach czaił się strach.

- Co... to... było? - zapytał Pohatu, unosząc i celując we mnie swoją bronią.

- Zaszły pewne... zmiany - odpowiedziałem.

- Właśnie widzę - stwierdził Toa Kamienia. - Zastanawiałem się, czy Makuta z Metru Nui nadal żyje, i jeśli tak, gdzie się podział. Zgaduję, że już wiem, racja?

14 sierpnia

- Oszalałeś? - spytałem, wpatrując się w Pohatu. - Myślisz że jestem Makutą?

- Cóż, nie wyglądasz za bardzo jak Toa Światła - odpowiedział Toa Kamienia, ciągle we mnie celując. - I już kiedyś wszystkich nas zwiódł Makuta.

Spojrzenie Gali wędrowało raz do Pohatu i raz do mnie. Było w nim widać wątpliwości, kto mógł ją winić? Urosłem, moja zbroja nie była już złoto-biała, a biało-szara. Gdybym rzeczywiście był Makutą podszywającym się pod Toa Światła, to raczej niekompetentnym.

Wysilałem mózg, by znaleźć jakiś sposób na udowodnienie, że naprawdę byłem sobą (spróbujcie kiedyś, to nie takie łatwe). Mógłbym użyć mojej mocy Światła, ale Pohatu zapewne uznałby to za iluzję Makuta. Mogłem użyć Maski, by wzbudzić w nim zaufanie, ale odniosłem wrażeni, że w chwili w której wyczułby zmianę swojego nastroju, wystrzeliłby.

- Jeśli naprawdę jesteś Takanuvą, to przepraszam - powiedział Pohatu. - Ale jeśli nie jesteś, nie mogę ryzykować. Liczę do dziesięciu, a ty powiedz mi, dlaczego nie powinienem strzelać. 1... 2... 3...

18 sierpnia

- 6... 7... 8... 9...

- Kim są Toa? - krzyknąłem nagle.

Pohatu przerwał odliczanie i popatrzył na mnie zdziwiony.

- Co to miało znaczyć?

- Gdy pierwszy raz obudziliście się na Daxii - zacząłem szybko tłumaczyć. - Powiedziano wam, że jesteście Toa. A wy zapytaliście "Kim są Toa?" Nie było tam żadnego Makuty, więc jak któryś mógłby to wiedzieć?

- Jest jeden problem. Ciebie także tam nie było.

- Ale zobaczyłem to. Zobaczyłem wasze stworzenie, wasz trening, widziałem walkę z Avohkah i Burzę... Dlatego tu jestem.

Przyszedł mi do głowy pomysł. Spojrzałem na Gali.

- Pamiętasz, jak rok temu, gdy wciąż byłem Takuą Kronikarzem, nawiązałaś ze mną połączenie mentalne, przez które zobaczyłem waszą walkę z Makutą? Myślisz, że możesz to zrobić ponownie?

- Ja... Nie wiem.

- Nie rób tego - wtrącił się Pohatu. - Makuta oddałby wszystko, by wejść do twojego umysłu.

- Musi to zrobić - stwierdziłem. - To jedyny sposób. Musi zajrzeć do mojego wnętrza, a jeśli nie spodoba jej się, co tam znajdzie... będziesz mógł mnie zabić.

21 sierpnia

Toa Gali zamknęła oczy. Po kilku chwilach poczułem unikalny kontakt z jej umysłem. Przez moment mogłem nawet zobaczyć siebie jej oczami (co było trochę niepokojące, nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo zmienił się mój wygląd). Wtedy poczułem, że połączenie zostało zerwane, gdy Toa Wody się wycofała. Pohatu złapał ją, chroniąc przed upadkiem.

- Niesamowite - powiedziała spokojnie. - Miejsce, gdzie Mata Nui umarł... Inne, gdzie Toa byli dyktatorami... Twoja podróż... obfitowała w wydarzenia, Takanuvo.

- Więc to on? - zapytał Pohatu.

- Tak - odpowiedziała Gali. - Być może mroczniejszy i nie do końca taki niewinny Takua czy rwący się do walki bohater, jakiego pamiętamy... Ale to nasz przyjaciel.

- Jaka jest sytuacja? - zapytałem.

Pohatu wskazał na wschód.

- Makuta dobrze walczą, ale dajemy radę. Obudzimy Mata Nui, zanim się obejrzysz!

- Właśnie to - odparłem, wznosząc się w powietrze. - mnie martwi.

25 sierpnia

Pohatu właśnie stwierdził, że nie przypomina sobie opowiadanych przeze mnie jego początkowych przygód, gdy dotarliśmy na pole bitwy. Toa Nuva walczyli z grupą Makuta, których nigdy wcześniej nie widziałem. Pohatu i Gali odłączyli się, by oflankować przeciwników, a ja zaatakowałem w sam środek. Obie strony były zaskoczone moim widokiem, Makuta nawet bardziej niż Toa. Moje moce Światła przechyliły szalę zwycięstwa i władcy cienia wycofali się na wschód.

Tahu nie tracił czasu na powitanie. Wyciągnął sześć fragmentów kamienia i poprosił nas, byśmy je przeczytali. Powiedział, że skrywają tajemnicę przebudzenia Wielkiego Ducha. Naprawdę chciałbym dzielić z nimi tę chwilę... tak blisko wypełnienia ich przeznaczenia... ale przyszedł czas, bym podzielił się swoją wiedzą.

28 sierpnia

Otwierałem już usta, by się odezwać, gdy przybył ktoś nowy, kolejny Toa. Jednak pozostali zachowywali wobec niego ostrożność. Gdy przemówił, brzmiał tak, jakby dopiero nauczył się używać głosu. Opowiedział szokującą historię. Nie nosił jedynie Maski Życia - on był Maską Życia. Co gorsza, był Maską Życia odliczającą czas do całkowitej anihilacji wszelkiego życia we Wszechświecie... jakimś zabezpieczeniem przed zachwianiem balansu i przywróceniem porządku.

Dałem innym moment na przyswojenie wieści. Wtedy nadeszła moja kolej, by rozweselić zebranych.

- Mamy jeszcze inny problem - powiedziałem. - Jeśli uda nam się obudzić Wielkiego Ducha, rozszaleje się tu burza energii, która zniszczy wszystko w Karda Nui!

1 września

Spodziewałem się, że reakcją na moje rewelacje będzie szok lub panika. Powinienem był wiedzieć lepiej.

- W takim razie będziemy musieli działać szybko - powiedział Tahu. - Musimy dostać się do Codrexu, więc zaatakujemy Makuta z nadzieją że niektórzy z nas zdążą. To może być nasza jedyna szansa.

Nie miałem czasu, by spytać czym jest Codrex, już byliśmy w powietrzu, stawiając czoła Makuta. Lewa i Gali użyli swoich mocy by przywołać wściekłą burzę, a ja uderzałem mocą światła. Makuta zaczęli się wycofywać. I wtedy zobaczyłem to poprzez mgłę - wielką, kulistą strukturę, w połowie pochowaną pod końcem upadłego stalaktytu, wyglądającą jakby była tu całą wieczność, a jednocześnie jakby była temu miejscu kompletnie obca. Zrozumiałem, że to właśnie jest Codrex.

4 września

Przedostaliśmy się do Codrexu, korzystając z kamiennych kluczy, które dezaktywowały barierę otaczająca kulę. Gdy tylko byliśmy w środku, Toa zatrzymali się na chwilę. Zrozumieli, że to właśnie w tym miejscu przez prawie 100 000 spali w swoich kanistrach, czekając na swój czas. Zauważyłem, że Tahu nie czuł się zbyt dobrze, ale będąc Toa tak krótko nie odważyłem się zapytać, co było nie tak.

Onua zaczął sprawdzać niektóre z urządzeń w pomieszczeniu. Musiał coś aktywować, ponieważ podłoga pośrodku pokoju zaczęła się obniżać. Zaciekawieni, ruszyliśmy w ciemność, by zobaczyć co czekało na nas w dole...

8 września

Poniżej zobaczyliśmy ogromną, przepastną komnatę. Gdy podłoga osunęła się na podłoże, sześć wielkich, świetlistych kamienii wyrosło, formując okrąg. Zeszliśmy ostrożnie w dół i zaczęliśmy ją przeszukiwać. Sześć ścieżek prowadziło do centrum. Lewa pierwszy doszedł do końca swojej ścieżki. Nie wiedziałem, co powiedział, ale zaraz wyrósł spod ziemi kolejny metalowy kokon. W chwilę póżniej zniknął, a w jego miejscu znalazł się wspaniały szkarłatny pojazd z tabliczką z nazwą "Axalara T9".

Lewa zawsze miał niesamowite szczęście...

11 września

Ledwo mieliśmy czas zdziwić się pojazdami, które odkryliśmy w głębinach Codrexu - ponieważ były 3 - zanim nastąpiła katastrofa. Uzbrojony na czerwono Makuta nagle pojawił się w kokpicie Jetraxa T6. Zanim zdążyliśmy zareagować, odleciał! Pohatu i Lewa nie marnowali czasu i skoczyli do Axalary T9 i Rockoha T3 udając się w pościg i pozostawiając nas w oczekiwaniu na to co się wydarzy.

15 września

Wiedziałem, że muszę wrócić na bagna. Zaraz po tym jak Pohatu i Lewa odlecieli, przepełniała mnie wściekłość. Makuta musieli zapłacić za to, co zrobili, zarówno tutaj jak i na całym świecie. Istniałem po to, by ich zniszczyć - Teraz to zrozumiałem. A nawet więcej, wiedziałem, że w pewnej chwili musiałem być Matoranem Światła (chociaż,z jakiegoś powodu, już nie pamiętałem). Oznaczało to, że ci tutaj to byli moi towarzysze, walczący o swoją wolność. Chociaż Tahu i Gali chcieli mnie do tego zniechęcić, opuściłem Codrex i skierowałem się z powrotem do walki.

18 września

Kopaka wyprzedził mnie. Zrównałem się z nim, gdy doganiał Jetraxa i splątywał Radiaka. Zaproponowałem umowę z Matoranem Cienia, tak aby podążał za pojazdem. Radiak kpił ze mnie, nazywając mnie "Toa Zmierzchu". Musiałem go powalić, by na siłę pokazać mu jak wiele mocy światła nadal miałem. Ale jego postać przypomniała mi o czymś innym - że nie stał się Matoranem Cienia z własnego wyboru. Został zepsuty przez Makuta i to właśnie do mnie należało znalezienie jakiejś drogi oszczędzenia jego i innych. Ponadto musialem ich wydostać z Karda Nui, zanim uderzy Burza Energetyczna.

22 września

Udało mi się zebrać Photoka, Soleka i Tanmę. Wspólnie przeciągnęliśmy walczącego Radiaka po niebie. Nie miałem bladego pojęcia, jak wykonam to zadanie. Ale wiedziałem, że muszę spróbować. Jako Matoran byłem zapatrzony w Toa i pragnąłem być taki jak oni. Teraz taki właśnie byłem i nadszedł czas, by dorosnąć do bycia bohaterem. Byłem jeszcze zanurzony w rozmyślaniach, gdy usłyszałem Photoka krzyczącego coś - spojrzałem i zobaczyłem Matorana Cienia lecącego wprost do mnie!

25 września

To wtedy właśnie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Matoran Cienia, który nazywał się Vican, upierał się przy tym, że już nie jest niewolnikiem Makuty. Powiedział, że atak Rahi rozwiał utrzymujący się nad nim cień. Inni Matoranie radzili, bym mu nie wierzył. Ale coś w oczach Vicana... jego głos... sprawił, że zacząłem się zastanawiać. Wiedziałem, jak to jest być zaatakowanym przez Pijawkę Cienia, tak jak miało to miejsce w przypadku Vicana. Jeżeli to, co mówił było prawdą, wówczas oznaczałoby to, że istnieje sposób na uleczenie Matoranów Cienia z Karda Nui. To właśnie była szansa, z której musiałem skorzystać...

29 września

W dziwnym zbiegu okoliczności,to właśnie Radiak znalazł Rahi, którego szukał.Zauwarzywszy go lecącego w powietrzu, cisnął w nią grom energi cienia. Nie trafił ale udało mu się rozdrażnić stwora. Stwór wydał z siebie głośny krzyk, zdumiewajaco silny, który wyprawił w osłupienie Matoran. Starał się wydostać z mego uścisku i tym razem nie próbowałem go zatrzymać. Spojrzał na Photoka, Soleka i Tanmę jakby byli przyjaciółmi, których nie widział przez lata."Wszystko w porządku z wami?" zapytał. "Nie skrzywdziłem was, prawda?" Tanma oczywiście nie wierzył, że Radiak powrócił na stronę Av-matoran. Ale zmiana wydawała się prawdziwa. Naciskany, Radiak odkrył przed nami plany Makuta pozwalając na obudzenie się Wielkiego Ducha, następnie zabić Toa Nuva i zdeprawowania reszty Av-matoran . Ale dlaczego? Zastanawiałem się dlaczego mieliby chcieć pozwolić na obudzenie Mata Nui.

2 października

"Sprowadź tu pozostałych Matoranów cienia,"powiedziałem Tanma. "Wyleczymy ich wszystkich, a wtedy wyciągniemy cię z tego." "To nasz dom,"zaprotestował Av-Matoran. "I zostaniemy i będziemy o niego walczyć." "Posłuchajcie mnie,"powiedziałem ze zniecierpliwieniem. "Już wkrótce to miejsce będzie niczyim domem. Gdy Mata Nui obudzi się, miejsce to zostanie uderzone przez ogromną siłę energetyczną. Dlatego też zabieram stąd każdego Matorana, nawet jeżeli będę musiał was ciągnąć" Nie wiedziałem, że jak Tanma i jego kompani odlecieli, zostanę zaatakowany.

6 października

Było ich ośmiu. Makuta Chirox i siedem innych inkarnacji Makuta Bitil. W normalnych okolicznościach, jeden Toa przeciw ośmiu Makuta ... nie miałby żadnych szans. Ale od kiedy zostałem zaatakowany przez robactwo cienia i poruszyłem się po cienkiej linii pomiędzy światłem a ciemnością - nie byłem już tą samą istotą. A to nie były normalne okoliczności. Światło ma wiele możliwości. Może rozjaśniać. Może być znakiem powitalnym. Może ogrzewać. Gdy gaśnie, może również tworzyć promienie laserowe może przebić się nawet przez protostal. "No, chodźcie!" - krzyknąłem. "To nie będzie zwykła gra w kolhii udająca bitwę! Każdy Makuta, który się do mnie zbliży - zginie!"

9 października

Muszę wyznać, że nie wiele pamiętam, z tego co się stało później.Przypominam sobie podmuch wymierzony w uzbrojenie Chirox, a następnie w środek Makuta.Jedynie, co czułem to wściekłość.W tym momencie, cień był najbliżej tego, by przejąć kontrolę.Byłem tak pochłonięty walką, że nie zauważyłem jednego z Bitils, który zamierzał mnie powalić. Ale nie udało mu się.Piorun z Jetrax T6, pilotowanego przez Kopaka, ocalił mnie.Drugie uderzenie w Bitil było tak mocne, że stracił kontrolę nad mocą swojej maski, powodując, że jego duplikaty zniknęły.Ale jeszcze nie skończyłem walki.Chirox był mój i miał mi zapłacić za wszystko.

13 października

To Kopaka powstrzymał mnie,ocucił zanim zabiłem Makuta.Gdy odlecieli na bagna,powiedziałem Toa Lodu to,czego się dowiedziałem:że Makuta chcieli obudzenia Mata Nui,z nieznanych mi powodów.Kopaka poszedł ostrzec innych,a ja tropiłem ostatnich Matoran Cienia,których należało ocalić.Była to Gavla i pomimo jej protestów udało mi się wsadzić i ją i siebie na ścieżkę krzyku Klakk.Czułem,że bariera we mnie rozwiewa się i światło powraca.Byłem uleczony,tak jak i ona - ale nie była z tego powodu zbytnio szczęśliwa.Cień,widocznie,był miejscem,do którego czuła,że należy,a ja ją z niego zabrałem.Wysłałem ją po Tanma i innych.Mogli być na swojej drodze do zachodniego portalu,uciekając z Karda Nui.Musiałem ponownie wrócić do moich przyjaciół.

16 października

Burza się rozpoczęła.

Zaczęła się spokojnie w centrum Bagna, ale szybko nabierała siły. Była straszna i piękna zarazem, światło i moc wybuchające w furii, której nie dało się z niczym porównać. Nawet ja, kierując wszystkie moje siły w jeden potężny podmuch, nigdy nie mogłem się równać z tym, co działo się poniżej.

Gdy odlatywałem, zobaczyłem Makuta Mutran błąkającego się ostrożnie na granicy burzy. Wydawało się, że próbował ją zbadać-ostatni bezsensowny czyn zmarnowanego życia. Grom światła spalił go na moich oczach. Nie czułem żalu, być może w jakiś sposób, to co przeżyłem, zmieniło mnie już na zawsze.

20 października

Wspólnie z moimi przyjaciółmi kurczowo trzymałem się trzech pojazdów odkrytych w Codrexie,gdy pędziliśmy chcąc opuścić Karda Nui.Wokół mnie widziałem Makuta pochłanianych przez burzę i dziękowałem Wielkiemu Duchowi,że byłem w stanie ocalić Matoran.Nic nie mogło tego przeżyć.

23 października

Toa działały zgodnie z kodeksem-tym, który mówił, że nie zabijamy swoich przeciwników. Zabijanie ich spowodowałoby, że nie odróżnialibyśmy się niczym od nich. Ale gdy Pohatu przyciągnął uwagę Makuta, teraz znajdujących się w śmiertelnym zagrożeniu ze strony burzy, muszę wyznać, że nie czułem nic. Sami to na siebie sprowadzili. Wybrali manipulację naturalnego porządku świata w małostkowym dążeniu do powiększenia swych mocy, więc teraz świat przywracał wszystko na swoje miejsce . I to własnie świat nie ma miejsca na takie jednostki.

27 października

Usłyszałem jak Pohatu mówił, że wydawało mu się, że zobaczył Maskę Życia. Gali powiedziała nam o poswięceniu Toa Ignika, jego decyzji o oddaniu swojego nowego "życia" za obudzenie Mata Nui. Chociaż Ignika nie mógł umrzeć, tak jak Matoro, nadal przekładał swiat nad swoje własne potrzeby i pragnienia. Zastanawiałem się czy miałbym w sobie tyle siły, by zrobic to samo w podobnych okolicznosciach.

30 października

Byłem pewien, że się rozbijemy. Fala energii uderzyła pojazdy i zmierzalismy teraz prosto w kierunku gładkiej tafli ściany. Ale w ostatnim momencie wszystkie trzy pojazdy i ich pasażerowie przeniknęli jakimś cudem pomiędzy kolumny tuneli. Jak Lewa, Pohatu i Kopaka udało się przeprowadzić nas przez te wąskie szczeliny-nie mam pojęcia. Za nami burza była w swoim szczytowym punkcie. Ktokolwiek i cokolwiek, co jeszcze pozostało w Karda Nui uleegło teraz rozpadowi. Zagrożenie dla Bractwa Makuta zostało zniszczone, a przynajmniej taka miałem nadzieję.

3 listopada

Czuliśmy,że świat trząsł się i drgał, tak jakby ponownie miał miejsce Wielki Kataklizm. Ale jakoś podświadomie wiedzieliśmy, że to nie ponowny kataklizm, a znak odnowy i nadziei. Patrzyłem na Toa Nuva i widziałem w ich oczach, że wiedzieli - po jakimś czasie, przynajmniej przyswoili sobie swoje przeznaczenie. Mata Nui obudził się raz jeszcze!

6 listopada

Podróż do Metru Nui zajęła nam wieki,a przynajmniej tak nam się wydawało,pomimo prędkości osiąganej przez pojazdy. Byliśmy wykończeni i pragnęliśmy jedynie zobaczyć ponownie naszych przyjaciół. Bez wątpienia Jaller i inni Toa Mahri zastanawiali się,gdzie się podziewałem.Nie miałem pojęcia o wydarzeniach,które nastąpiły odkąd opuściłem Metru Nui. Czy Zakon zaatakował Bractwo? Czy Toa Mahri zostali zmuszeni do służby? Czy Metru Nui jeszcze istniało?

10 listopada

Dom! Widzę Koloseum, iglice Ko-Metru, wykusze Ta-Metru i piękny skarb jakim jest Wielka Świątynia. Udało się - żyjemy. I wygraliśmy!

13 listopada

Turaga Dume powitał nas ciepło, nawet oszczędzając mi wykładu o opuszczeniu mojego stanowiska. Musimy świętować - mówi, triumf Toa Nuva oraz przebudzenie Mata Nui. Ponadto trzeba złożyć hołd Toa, którzy stracili swoje życie w walce przeciwko Makuta

17 listopada

To było niezwykłe doświadczenie. Brałem już udział w uroczystościach na cześć bohaterów Toa - po tym, jak po raz pierwszy pokonali, po przepędzeniu Bohrok - ale brać w nich udział jako jeden z Toa - to było niesamowite. Myślałem o niektórych rzeczach,które widziałem w ciągu ostatnich dni - wymiarze, w którym rządziły złe Toa, innym, gdzie nie było żadnych śladów Toa. I zdałem sobie sprawę, jakie mam szczęście, by walczyć obok takich bohaterów jak Tahu, Gali i Kopaka. Miejmy nadzieję, że ten dzień to początek nowej ery pokoju dla naszych ludzi.

20 listopada

Turaga Dume wygłosił piękną mowę, oddając honor tym, którzy stracili życie w obronie świata. Sięgając pamięcią wstecz, chciałbym pamiętać Toa Lhikana i poznać lepiej Matoro. W jakiś sposób zawsze myślimy, że nasi przyjaciele będą żyć wiecznie, ale w końcu nic nie trwa wiecznie .Kto wie? Kiedyś wszystko to, co dokonaliśmy, wszystko to, czym byliśmy może nie być niczym więcej niż rysunkami na dawno zakazanej ścianie historii, ale teraz nie czas na tak ponure rozważania. W końcu świętujemy.

24 listopada

Piszę to z głębi archiwów - Gali zaginęła; Tahu jest poważnie ranny. Nie rozumiem, jak mogło do tego dojść? Nadchodzą - musi nadal się przemieszczać. Onua mówi, że zna miejsce, w którym możemy się ukryć i przegrupować. Więcej napiszę później.

27 listopada

Zdaje się, że na razie jesteśmy bezpieczni. Kopaka i Lewa znaleźli Gali - jest cała i zdrowa. Turaga sprowadzili do komnaty położonej głęboko w Archiwach, tylu Matoran, ilu mogli znaleźć. Ale tak naprawdę to żadna kryjówka-czy istnieje w ogóle jakieś miejsce, gdzie można się ukryć?-miejsce to nadaje się jedynie na stanowisko obronne przed atakiem Rahkshi.

Jest to prawie niemożliwe do wyobrażenia-Makuta Teridax posiadł ciało Wielkiego Ducha, a w takim razie również panuje nad tym światem. Czy jakieś słowo może zostać wypowiedziane tak, by on tego nie usłyszał? Czy jakikolwiek plan może zostać przygotowany w tajemnicy? Tahu mówi, że będziemy stawiać opór...ale jak można stawiać opór słońcu i gwiazdom i ziemi pod Twoimi stopami?

1 grudnia

Onua ma rację - naturalnie nie możemu tu zostać. Nie możemy chować się w ciemności, gdy cały świat zdany jest na łaskę tego nikczemnego obłąkańca. Kapura zgłosił, że powierzchnia Metru Nui jest pokryta gęsto Rahkshi, egzekwując prawo zła Makuta. Tak więc musimy znaleźć inną drogę.

Na całe szczęście Turaga byli w stanie odnaleźć Krahka, zmiennokształtną Rahi, którą tu kiedyś pokonali. Raz przyłączyła się do nich walcząc przeciwko Visorak, i chętnie zrobi to ponownie. Zna długie, nieużywane tunele prowadzące do linii brzegowej. Gdyby udało się nam ukraść łódź, być może moglibyśmy się połączyć z innymi Toa w innych krainach.

4 grudnia

Tahu ma plan.

To prawda, Makuta ma teraz prawie nieograniczoną moc, ale jego umysł nie jest w stanie jej kontrolować. Jeżeli udałoby nam się rozbić, wzniecić wiele problemów, zmuszając go do skupienia swojej uwagi w dziesiątkach róznych miejsc naraz, być może zmieni się jego moc panowania na tym świecie. Tak czy siak jest to warte próby.

Spotkaliśmy agenta Zakonu Mata Nui zwanego Trinuma na wyspie Stelt. Powiedział, że Daxia jest zniszczona ale nadal znajdują się tam członkowie Zakonu, którym udało się przeżyć. Musiał trzymać się tej myśli, iż tak długo żyją osoby wierzące w wolność, istnieje też nadzieja.

8 grudnia

Zastanawiałem się, co się stało z Wielkim Duchem Mata Nui? Makuta powiedział, że zmusił on jego umysł i ducha do ukrycia się w Masce Życia, a następnie wyrzucił maskę poza ramy tego świata. Ale to nie znaczy, że Mata Nui nie żyje - w końcu maska przetrwała już wiele. Czy to możliwe, że jest jeszcze gdzieś tam, w otchłani ponad tym światem? A jeśli tak, czy jeszcze kiedyś wróci do swoich ludzi, którzy bardzo go potrzebują?

11 grudnia

Pohatu i ja wybraliśmy się na Destral. Niewiele tu przetrwało. Nie byliśmy w stanie określić, jaka część z tych ogromnych strat, które zobaczyliśmy spowodowana atakiem Zakonu, a jaki był w tym sam udział Makuty Teridaxa. Wiem jedno - nic tutaj nie było żywe. A zrostrzaskanych części uzbrojenia Makuta, które widziałem wszędzie, ciężko nie było zaprzeczać, że nowy Pan tego świata postanowił wyeliminować wszelką możliwą konkurencję do swojego tronu.

15 grudnia

Pohatu jest zajęty wyszukiwaniem broni, ale ja przegrzebuję te ruiny fortecy w poszukiwaniu czegoś zupełnie innego. Gdybym mógł znaleźć to, co Makuta używali do teleportacji Destralu z miejsca na miejsce, być może mógłbym użyć tego przedostania się do innych wymiarów, które kiedyś odwiedziłem. Być może w jednym z tych miejsc znalazłbym pomoc, lub jakieś podpowiedzi na to jak pokonać Teridaxa. Gdyby udało mi się znaleźć Brutakę, on mógłby mi pomóc, ale nie wiem nawet czy jest żywy czy martwy.

18 grudnia

Otrzymałem wiadomość od Tahu przez nasz nowy system kurierski Rahi - Teridax, wydaje się, że nie przykłada zbyt dużej wagi do dzikiego życia swojego świata. Toa Nuva Ognia zgłosił, że Rahkshi najechały wyspę Odina, ale Mroczni Łowcy przenieśli się na Xia. Teridax mógł oczywiście zniszczyć ich w dowolnym momencie, ale wydawało się, że pożądał zrealizowania wyzwania, jakim było wysłanie swoich armii przeciwko nim. To mogło zapewnić nam odrobinę więcej czasu.

22 grudnia

Znalazłem to! Jest uszkodzone i nie wiem na jakiej zasadzie działa, ale jest tutaj. Wysłałem wiadomość z prośbą od Nuparu. Modliłem się o to, by przybył na czas. To może być nasza ostatnia nadzieja.

Gali pozostała z tyłu w Metru Nui. Jej ostatnie słowa dotyczyły grupy Ta-Matoran próbujących uciec przed goniącymi ich Rahkshi, obierając drogę przez tunele Bohrok w kierunku wyspy Mata Nui. Mieli nas zawiadomić, jeśli uda im się przedostać ponad kopułami - ale jak dotąd nie usłyszeliśmy ani słowa.

Sprawy nigdy jeszcze nie wyglądały tak źle, ale przysięgam sobie na wszystko w co wierzyłem, że bitwa jeszcze się nie zakończyła. I zwyciężymy, nawet jeżeli zostaniemy zmuszeni do rozdarcia naszego świata!

Postacie

Zobacz też



Advertisement